Biebrza Trophy - dzień 1
Zastanawiacie się, po co trzech facetów jedzie na koniec świata, by przemarznąć, zmoknąć i nie wysypiać się? Bez prysznica, ogrzewania i kibla…
Trudne pytanie… jeszcze trudniejsza odpowiedź.
Może pojechali tam, by właśnie znaleźć odpowiedź na to pytanie. A może po to, by stwierdzić, że odpowiedzi na wszystkie pytania, nie należy szukać daleko, lecz schylić się nad samym sobą i spróbować zrobić to, czego normalnie boimy się zrobić.
A może pojechali tam tylko dlatego, żeby zrobić zdjęcie łosia…
_______________________
Pomysł
Raz kiedyś, podczas wschodu słońca, który nie wystąpił, urodził się pomysł, by zrobić TO.
Co?
No właśnie… pojechać gdzieś, gdzie ma ludzi, w zasadzie, gdzie nie ma NIC.
Jest woda, niebo, ptaki i NIC. Aha. Jest kawałek podłogi zwany tratwą. I trzech facetów na tym kawałku podłogi. Próbują swoich flisackich zdolności, próbując spławić się najdzikszą rzeką Polski.
Pomysł od początku nie spodobał się kobietom facetów. Wszystkie pobłażliwie stukały się palcem w czoło, uważając, że tak absurdalny pomysł, nie może być pozytywnie zrealizowany.
O niewiasty!!!
W jakimż byłyście błędzie!
Takie właśnie myślenie, najlepiej motywuje płeć do Waszej przeciwną. Jeśli nie można zrobić czegoś, co jest pozbawione sensu, to właśnie należy to zrobić. Pewnie właśnie dlatego, że jest to pozbawione sensu, a zatem jest sprzeczne z zasadami zdrowego rozsądku. Jakiż jest bowiem lepszy sposób na podbudowanie swojego ego, jak nie robienie czegoś, co z założenia nie ma sensu, by jednak udowodnić, że nie ma znaczenia odnalezienie tego sensu, lecz droga, którą musimy przejść, by do tego dojść.
Więc niewiasty pozostały z palcami przy czołach, a ich faceci spakowani pojechali w siną dal…
_______________________
Przygotowania
Tą część opuścimy. Trwały trzy miesiące i polegały głównie na odliczaniu czasu.
Owszem. Było kilka telefonów, kilka rozmów, kilka planów robienia planu. Ten plan prawie powstał, ale okazało się, że jak plany zrobienia planu były już prawie gotowe, trzeba zakończyć jego realizację… zabrakło czasu.
To właśnie chyba było zasadniczą częścią tego planu.
Resztę, czyli prawie wszystko nazwijmy improwizacją.
_______________________
Wyjazd
W sumie też należało by pominąć. Po pierwsze opóźniony. Po drugie pracowity. Jak to zwykle bywa z improwizacjami. Są urocze i tylko na tym polega ich urok. Kończą się w chwili, kiedy trzeba je rozwinąć o planowanie. Wtedy zaczynają być improwizacją planowaną, która różni się od improwizacji nieplanowanej tym, że nieplanowanie zaczyna być zaplanowane, a zaplanowanie jest wciąż niezaplanowane :)
_______________________
Uczestnicy
To miejsce, w którym należy przedstawić uczestników.

Oto Bronek. To jest gość! Jak widać.
Zdjęcie zrobiliśmy zerowego dnia z hotelu.
Właściwie to zerowej nocy.

A to jest Seba. Seba Toraseba.
Nic dodać nic ująć.
Jestem jeszcze ja. Na razie bez zdjęcia.
Może warto teraz napisać, że relacja, powstaje na żywo. Pod wpływem emocji, wieczorów po dniach pełnych przeżyć… Nie będziemy raz napisanych słów zmieniać, nie będziemy nic udawać.
_______________________
Dzień pierwszy
Niestety nie mamy zdjęć ze śniadania. A byłoby co fotografować.
Może nawet lepiej. Ostatnie cywilizowane śniadanie. Nawet zbyt cywilizowane. Pokusa wielka. Smaczności i kalorie :)
Plan na później: dojechać jak najszybciej nad Biebrzę, zwodować kawałek swojej podłogi i płynąć. Po drodze zaliczyć jeszcze sklep z odzieżą i jedzeniem. Coś przecież trzeba jeść…
Biebrza po raz pierwszy
Kilka godzin jazdy i jesteśmy!
Huraaaaa !
Bronek cieszy się, widzi ptaszki! Tysiąc ptaszków...
latające worki roztoczy... i pierze...

Biebrza pięknie wylała tego roku. Tak właśnie będziemy płynąć.
Radość i obawa.
Co nas czeka dalej… ?
Robi się zimo.
Marzec.
Bardziej obawa.
Wiatr.
_______________________
Carska Droga
Dla tych, którzy nie wiedzą. To droga, która prowadzi wzdłuż Biebrzy. Niedostępna. Dzika. Dziurawa. Strasznie dziurawa.
Na drodze stoi auto. Pan mówi, że łoś w lesie. Idziemy! Sebastian marzy o zobaczeniu łosia. Marzy o zrobieniu mu zdjęcia. Po to tu przyjechał. My też. Widzimy łosia! To klempa i chyba dwulatek.
W bagnie. Można tylko pomarzyć o zdjęciach. Bagno...
Jednak zakładamy wodery.
Marzeniom trzeba pomagać, inaczej się nigdy nie spełnią. Ktoś robi zdjęcia z drogi. Czarny punkt między gałęziami. Potem będzie pokazywał dzieciom. Ten punkt to ŁOŚ. Ja to zdjęcie zrobiłem!
Grząźniemy w bagnie, ale zwierz się nas nie boi.

Chaszcze, gałęzie, emocje.
Zdjęcia. Chyba dwie godziny.
Jesteśmy coraz bliżej.
Co tu pisać. Biebrza wie, jak spełniać marzenia…
Ale czy my wiemy jak marzyć?



Długo zastanawialiśmy się, czy pokazać te zdjęcia.
Kto nam uwierzy, że to nie reklama photoshopa...
Nie. Photoshop się chowa.
Kto wie, jakie emocje były w nas tego dnia... i czy spełnianie marzeń jest dobrym pomysłem. Bo o czym teraz będziemy marzyć? Może lepiej było pozostać nieświadomym, na łatwej asfaltowej drodze? Co z tego, że dziurawej!
Wielu tak robi.
Nie wiedzą co tracą.
Nie pragną więcej, niż mogą mieć.
Nie mogą mieć więcej, niż widzą z autostrady.
Tyle chcą, ile już mają.
I też są szczęśliwi.
Jutro niedziela - wodujemy nasza tratwę.
Co nam jutro da?
Seba boi się zadzwonić do żony… mówi:
Jak jej powiem, że zrobiłem łosia, każe mi wracać… ;)))
_______________________
Trudne pytanie… jeszcze trudniejsza odpowiedź.
Może pojechali tam, by właśnie znaleźć odpowiedź na to pytanie. A może po to, by stwierdzić, że odpowiedzi na wszystkie pytania, nie należy szukać daleko, lecz schylić się nad samym sobą i spróbować zrobić to, czego normalnie boimy się zrobić.
A może pojechali tam tylko dlatego, żeby zrobić zdjęcie łosia…
_______________________
Pomysł
Raz kiedyś, podczas wschodu słońca, który nie wystąpił, urodził się pomysł, by zrobić TO.
Co?
No właśnie… pojechać gdzieś, gdzie ma ludzi, w zasadzie, gdzie nie ma NIC.
Jest woda, niebo, ptaki i NIC. Aha. Jest kawałek podłogi zwany tratwą. I trzech facetów na tym kawałku podłogi. Próbują swoich flisackich zdolności, próbując spławić się najdzikszą rzeką Polski.
Pomysł od początku nie spodobał się kobietom facetów. Wszystkie pobłażliwie stukały się palcem w czoło, uważając, że tak absurdalny pomysł, nie może być pozytywnie zrealizowany.
O niewiasty!!!
W jakimż byłyście błędzie!
Takie właśnie myślenie, najlepiej motywuje płeć do Waszej przeciwną. Jeśli nie można zrobić czegoś, co jest pozbawione sensu, to właśnie należy to zrobić. Pewnie właśnie dlatego, że jest to pozbawione sensu, a zatem jest sprzeczne z zasadami zdrowego rozsądku. Jakiż jest bowiem lepszy sposób na podbudowanie swojego ego, jak nie robienie czegoś, co z założenia nie ma sensu, by jednak udowodnić, że nie ma znaczenia odnalezienie tego sensu, lecz droga, którą musimy przejść, by do tego dojść.
Więc niewiasty pozostały z palcami przy czołach, a ich faceci spakowani pojechali w siną dal…
_______________________
Przygotowania
Tą część opuścimy. Trwały trzy miesiące i polegały głównie na odliczaniu czasu.
Owszem. Było kilka telefonów, kilka rozmów, kilka planów robienia planu. Ten plan prawie powstał, ale okazało się, że jak plany zrobienia planu były już prawie gotowe, trzeba zakończyć jego realizację… zabrakło czasu.
To właśnie chyba było zasadniczą częścią tego planu.
Resztę, czyli prawie wszystko nazwijmy improwizacją.
_______________________
Wyjazd
W sumie też należało by pominąć. Po pierwsze opóźniony. Po drugie pracowity. Jak to zwykle bywa z improwizacjami. Są urocze i tylko na tym polega ich urok. Kończą się w chwili, kiedy trzeba je rozwinąć o planowanie. Wtedy zaczynają być improwizacją planowaną, która różni się od improwizacji nieplanowanej tym, że nieplanowanie zaczyna być zaplanowane, a zaplanowanie jest wciąż niezaplanowane :)
_______________________
Uczestnicy
To miejsce, w którym należy przedstawić uczestników.

Oto Bronek. To jest gość! Jak widać.
Zdjęcie zrobiliśmy zerowego dnia z hotelu.
Właściwie to zerowej nocy.

A to jest Seba. Seba Toraseba.
Nic dodać nic ująć.
Jestem jeszcze ja. Na razie bez zdjęcia.
Może warto teraz napisać, że relacja, powstaje na żywo. Pod wpływem emocji, wieczorów po dniach pełnych przeżyć… Nie będziemy raz napisanych słów zmieniać, nie będziemy nic udawać.
_______________________
Dzień pierwszy
Niestety nie mamy zdjęć ze śniadania. A byłoby co fotografować.
Może nawet lepiej. Ostatnie cywilizowane śniadanie. Nawet zbyt cywilizowane. Pokusa wielka. Smaczności i kalorie :)
Plan na później: dojechać jak najszybciej nad Biebrzę, zwodować kawałek swojej podłogi i płynąć. Po drodze zaliczyć jeszcze sklep z odzieżą i jedzeniem. Coś przecież trzeba jeść…
Biebrza po raz pierwszy
Kilka godzin jazdy i jesteśmy!
Huraaaaa !
Bronek cieszy się, widzi ptaszki! Tysiąc ptaszków...
latające worki roztoczy... i pierze...

Biebrza pięknie wylała tego roku. Tak właśnie będziemy płynąć.
Radość i obawa.
Co nas czeka dalej… ?
Robi się zimo.
Marzec.
Bardziej obawa.
Wiatr.
_______________________
Carska Droga
Dla tych, którzy nie wiedzą. To droga, która prowadzi wzdłuż Biebrzy. Niedostępna. Dzika. Dziurawa. Strasznie dziurawa.
Na drodze stoi auto. Pan mówi, że łoś w lesie. Idziemy! Sebastian marzy o zobaczeniu łosia. Marzy o zrobieniu mu zdjęcia. Po to tu przyjechał. My też. Widzimy łosia! To klempa i chyba dwulatek.
W bagnie. Można tylko pomarzyć o zdjęciach. Bagno...
Jednak zakładamy wodery.
Marzeniom trzeba pomagać, inaczej się nigdy nie spełnią. Ktoś robi zdjęcia z drogi. Czarny punkt między gałęziami. Potem będzie pokazywał dzieciom. Ten punkt to ŁOŚ. Ja to zdjęcie zrobiłem!
Grząźniemy w bagnie, ale zwierz się nas nie boi.

Chaszcze, gałęzie, emocje.
Zdjęcia. Chyba dwie godziny.
Jesteśmy coraz bliżej.
Co tu pisać. Biebrza wie, jak spełniać marzenia…
Ale czy my wiemy jak marzyć?



Długo zastanawialiśmy się, czy pokazać te zdjęcia.
Kto nam uwierzy, że to nie reklama photoshopa...
Nie. Photoshop się chowa.
Kto wie, jakie emocje były w nas tego dnia... i czy spełnianie marzeń jest dobrym pomysłem. Bo o czym teraz będziemy marzyć? Może lepiej było pozostać nieświadomym, na łatwej asfaltowej drodze? Co z tego, że dziurawej!
Wielu tak robi.
Nie wiedzą co tracą.
Nie pragną więcej, niż mogą mieć.
Nie mogą mieć więcej, niż widzą z autostrady.
Tyle chcą, ile już mają.
I też są szczęśliwi.
Jutro niedziela - wodujemy nasza tratwę.
Co nam jutro da?
Seba boi się zadzwonić do żony… mówi:
Jak jej powiem, że zrobiłem łosia, każe mi wracać… ;)))
_______________________